Posted on

O wojsku jako realnej opcji na przyszłość pierwszy raz pomyślałem gdzieś w okolicach końca gimnazjum, gdy Grzesiek Bajerski, z którym trenowałem wtedy Sambo Systema, zaproponował, żebyśmy poszli do liceum o profilu wojskowym. Wtedy potoczyło się to inaczej i trafiłem do liceum ogólnokształcącego, ale idea pozostała gdzieś z tyłu głowy.

Nie minęły trzy lata, a pomysł powrócił, tym razem dużo bardziej sprecyzowany. Wyższa Szkoła Oficerska Sił Powietrznych w Dęblinie, specjalność: pilot bojowego samolotu odrzutowego. Przeczytałem gigantyczny temat na forum lotniczym na temat rektutacji do WSOSP. Rekrutacja na uczelnie wojskowe zaczyna się dużo wcześniej, niż na cywilne, a to z powodu badań, które trzeba przejść. Wszystko sobie rozplanowałem, zgromadziłem tyle pieniędzy, ile tylko mogłem, i wysłałem wniosek o przyjęcie na uczelnię.

Minęło kilka tygodni i dostałem pierwszy list ze skierowaniem na wstępne badania, które przechodzi każdy kandydat na żołnierza. Badania miały miejsce w szpitalu wojskowym przy ul. Wrocławskiej w Krakowie. Było ich trochę, i nie udało mi się ukończyć wszystkich jednego dnia, dlatego musiałem z mojego rodzinnego miasta, Nowego Sącza, jeździć dwa razy. Wynik badania: zdolny. Teraz musiałem poczekać na zaproszenie na badania do Dęblina. Przyszło ono jakiś tydzień później.

2 marca 2009

Do Dęblina pojechałem pociągiem z Krakowa przez Warszawę. Na miejsce specjalnie przyjechałem dzień wcześniej, żeby porządnie wyspać się przed badaniami, które jak przeczytałem na forum, można było łatwo oblać właśnie przez takie trywialne na pierwszy rzut oka rzeczy.

Na miejscu byłem wczesnym popołudniem - byłem pierwszym kandydatem na miejscu - więc trochę pokręciłem się po samej bazie. Po jakimś czasie pokazali się kolejni kandydaci, miałem okazję poznać wszystkich, którzy do Dęblina startowali razem ze mną.

Byli to świetni ludzie. Większość z nich to byli synowie żołnierzy, oficerów, generałów. Doskonale wiedzieli, czego chcą, po co tutaj przyjechali, byli jednocześnie bardzo podekscytowani i przyjacielsko nastawieni. Wszystkim nam udzielał się bardzo optymistyczny nastrój.

Relację z mojego badania w Dęblinie opisałem na forum lotniczym. Poniżej znajduje się jej dłuższa wersja w formie cytatów - rozwinięta o to, co pamiętam dzisiaj i o czym warto wspomnieć poza kontekstem rekrutacyjnym.

Źródło: http://lotnictwo.net.pl/10-lotnictwo_wojskowe/114-lotnictwo_wojskowe_tematy_ogolne/7438-wsosp-38.html#post256941


Mały opis badań (i innych procedur) w WKLL w Dęblinie dla zainteresowanych (w środku porady)

Okej, więc badania trwają 3 dni. Z Warszawy pociągi jeżdżą dość często do Dęblina (średnio co 2 godziny). Po przyjeździe od razu /kierujemy się do/ do taksówki pod dworcem PKP (jeden z gości zabierze Was pod WSOSP za 10zł - inni biorą podobno 20zł - pytajcie). Prosicie go, żeby podwiózł was pod bramę WSOSP od strony szpitala – stamtąd łatwiej jest dostać się do hotelu, w którym będziecie mieszkać ("IKAR"). Wysiadacie z taksówki i idziecie prosto do bramy WSOSP (jeśli zatrzyma was strażnik mówicie po co przyszliście – czyli że na badania), przechodzicie przez bramę i idziecie cały czas PROSTO (będzie z kilometr), aż dojdziecie do dwóch dość reprezentatywnych budynków z napisem „Dedal" i „Ikar" (gratka dla przezornych).

Są to hotele przeznaczone dla rodzin żołnierzy i innych odwiedzających. Zbudowane z piaskowca, pomalowane na biało - robią imponujące wrażenie. Wystrój pokoi bardzo elegancki jak na hotel za 50 zł oraz jak na hotel wojskowy.

Meldujecie się, zostawiacie dowód i marnujecie resztę dnia, gdyż badania zaczynają się jutro. Możecie pozwiedzać ośrodek, żeby się zorientować gdzie jest co.

Sam Dęblin jest bardzo małym i bardzo zwykłym miasteczkiem. Można tam spokojnie spędzić starość - no, wyjmując to, że co chwila startują odrzutowce i inne samoloty. Imponujący jest pomnik stojący u bramy głównej WSOSP: "bohaterskim lotnikom dęblińskiej szkoły orląt" - głosi napis.

Tutaj bardzo ważna uwaga. Niech się komuś z Was nie zamarzy się czegoś napić (w sensie alkoholu) albo zażerać się słodyczami. Pierwsze badanie jakie was czeka następnego dnia to laboratorium. Przez to że goście żarli batony w poniedziałek wieczorem, mieli na morfologii podwyższony cukier – i dupa, bo muszą dosyłać wyniki i nie dostają od razu kategorii z1a.

Kategoria Z1A to najwyższa kategoria zdrowotna, uprawniająca do latania właściwie czymkolwiek, czym dysponuje Wojsko Polskie.

Następnego dnia wstajemy wcześnie (o godzinie 7:00 mamy być w budynku „Iskra" - poszukajcie sobie wczoraj), nic nie jemy na śniadanie.

Iskra to internat dla żołnierzy-studentów. Spotkanie przed badaniami ma miejsce w sali na parterze.

Po briefingu prowadzonego przez majora odpowiedzialnego za rekrutację będziecie chodzili za wyznaczonym żołnierzem, który pomoże wam w pierwszym dniu z badaniami.

Z tym żołnierzem w końcu nie było tak kolorowo, bo po tym, jak odprowadził nas do szpitala, gdzieś sobie poszedł. Ale to nie był żaden problem, bo wszystkie badania były dokładnie rozpisane - nie potrzebowaliśmy niańki.

3 marca 2009

Dzień 1:
Laboratorium – morfologia krwi i moczu – zwykłe badanie zawartości krwi i moczu (tutaj ulewają za ten cukier po słodyczach z poprzedniego dnia – no chyba że ktoś faktycznie ma cukrzycę, tylko o tym nie wie, oraz za mitologiczną bilirubinę – co to jest, nie mam pojęcia, jeśli ktoś wie, może napisać)

Większość bilirubiny powstaje na skutek niszczenia starych erytrocytów, jej podwyższona zawartość może oznaczać problemy z wątrobą. Można niskim kosztem niechcący podnieść sobie jej poziom - na przykład intensywnie uprawiając sport. Łatwo jest też ją zbić - wystarczy przestać uprawiać sport.

Neurolog – stanie na jednej nodze, stanie na palcach, dotykanie nosa palcem wskazującym z zamkniętymi oczyma i inne tego typu rozrywki.
Laryngolog – tutaj pan doktor wkłada do ucha lunetę i patrzy, czy nie ma pęknięć (odpadają ci po zapaleniu ucha tudzież innych), niektórzy muszą przeczytać kawałek tekstu (seplenienie i inne wady mogą zdyskwalifikować)

Lekarz na początku każe się przedstawić, i na tej podstawie stwierdza, czy ktoś sepleni czy ma problemy z wypowiadaniem litery 'r'. Zastanawiałem się, jakie to ma w ogóle znaczenie, czy ktoś sepleni, w końcu mnie oświeciło: w lotnictwie komunikacja słowna jest bardzo istotna, więc wszelkie wady wymowy z automatu dyskwalifikują.

Okulista – najpierw klasyczna tablica i badanie na daltonizm, potem test na zeza (takie proste celowanie) oraz test dna oka (zakrapianie do syntetycznego rozszerzenia źrenic i oglądanie choinki). Podobno RedBull lub inne poprawia ostrość wzroku - ja nie widziałem różnicy, ale możecie się napić pół godziny przed.
RTG klatki piersiowej (jeśli ktoś nie miał na TWKL), zatok i kręgosłupa – zwykła, radioaktywna sesja zdjęciowa
Audiogram – powtórka z TWKL

Zamykają cię w wygłuszonym pomieszczeniu, masz słuchawki na głowie oraz dwa przyciski w dłoniach. Do pojedynczej słuchawki puszczany jest bardzo cichy dźwięk o wysokiej częstotliwości, a ty, jak tylko go usłyszysz, naciskasz odpowiedni guzik.

Da się tutaj niestety trochę oszukiwać, bo wystąpienia dźwięków są w miarę regularne. Jednak w moim przypadku te badania były miarodajne - miałem doskonały słuch.

Próby obrotowe – ciekawe badanie, najpierw kręcimy się na krześle z zamkniętymi oczyma względnie wolno, dotykając uchem powoli raz lewego raz prawego ramienia, po chwili wstajemy i mamy utrzymać równowagę.

Tutaj kombinowano, ubierając buty na twardej i szerokiej podeszwie, które mocno stabilizowały postawę. Sam miałem z tym delikatne problemy i uratowała mnie zimowo-wiosenna kolekcja obuwia.

EKG - klasyk

Podpinają cię pod milion elektrod i badają serce.

Pomiary (wzrost + waga) – my tego nawet nie mieliśmy.

Pozycja znajdowała się jednak na karcie obiegowej (czyli tej z listą badań, salami i dniami).

4 marca 2009

Dzień 2:
Stomatolog – czyli klasyczne badanie zębów. Wyleczcie zęby - kilka osób poleciało na poprawę po tym.

Oczywiście moje połamane i sztuczne zęby w niczym nie przeszkodziły - chodzi o to, żebyś się nie udławił swoją plombą podczas dużych przeciążeń.

EEG – to badanie fal mózgowych. Dostajecie silikonowy czepek na głowę, podłącza się was milionem kabli do komputera i macie zamykać i otwierać oczy na rozkaz – uważajcie, kobieta wie, że ruszacie gałami nawet jak macie zamknięte oczy – straszliwie się wk...ia (przepraszam za mowę staropolską). Polecana gorzka czekolada i jogurt przed.

Nie wiem jakie jest uzasadnienie takiej diety.

Chirurg - nic specjalnego, przysłowiowe "jaja na chochelkę".

O ile dobrze pamiętam, sprawdzał takie rzeczy jak płaskostopie czy proste plecy.

Echo-2D serca – takie przyjemne badanie z żelem w roki głównej

Lekarz miał na ekranie skan serca oraz dźwięk! Brzmiało to co najmniej nieprzyjemnie, ale tak właśnie wyobrażam sobie, że brzmi serce - jak jakaś obrzydliwa pompka do lepkiej cieczy. Dowiedziałem się, że mam śladową niedomykalność zastawki trójdzielnej bez znaczenia hemodynamicznego - ot, taki pieprzyk na sercu.

5 marca 2009

Dzień 3:
KNC (komora niskich ciśnień) – badanie ma na celu sprawdzenie reakcji organizmu na niskie ciśnienie. Sama komora wygląda przerażająco ale bez obaw. Weźcie jakieś cukierki do środka - przyda się wzmożona praca ślinianek

Przełykanie powoduje wyrównanie ciśnienia w uchu, dzięki czemu nie ma się tego okropnego uczucia, podobnego do uczucia zatkanego wodą ucha

Internista – lekarz ogólny, który na podstawie wyników przypisuje wam kategorię Z1A OCZYWIŚCIE!


Dostałem wtedy kategorię Z1A - najwyższą możliwą. Radość moja była nieskończona, dopóki nie poszedłem na badania psychologiczne do WKU w Nowym Sączu, gdzie pani psycholog stwierdziła - albo raczej uświadomiła mi - że nie chcę być żołnierzem; że nie chcę poświęcić swojego życia służbie.

Cóż, miała rację. Nie chciałem być żołnierzem.

Chciałem latać odrzutowcami.