Kupiłem sobie rower. I znowu musiałem zrewidować swój pogląd na temat ogólnego poziomu inteligencji ludzi. Albo poziomu uważności. A był on bardzo pobłażliwy, ten pogląd.
Może mam lekką paranoję, ale odkąd jeżdżę motocyklem, to staram się myśleć za każdego jednego uczestnika ruchu w promieniu 10 km. Wychodzę z założenia, że każdy jeden uczestnik ruchu ma tylko jeden cel - zabić mnie. Dzięki temu udało mi się uniknąć praktycznie jakichkolwiek nerwowych sytuacji na drodze.
Dzisiaj jechałem sobie rowerem po ścieżce rowerowej. Albo po ulicy. Dokładnie tak, jak kodeks drogowy przykazał, bo mam na tym punkcie lekkiego fioła. I tyle osób, ilu bym dzisiaj złamał kręgosłup przy bliższym spotkaniu pieszo-rowerowym, to ja nie zliczę. Chyba dla bezpieczeństwa tych wszystkich ludzi i dla spokoju mojego sumienia, portfela i odpowiedzialności prawnej, zapnę sobie nową heurystykę: każdy jeden pieszy ma tylko jeden cel - zabić się.
W sumie już tak robię w przypadku prowadzenia samochodu.