Wyobraź sobie, że jesteś na mieście, wychodzisz właśnie z uczelni, albo wychodzisz z tramwaju i kierujesz się w stronę uczelni albo pracy. Jesteś ciągle na nogach, bo dojazd zajmuje Ci dużo czasu. A może właśnie skończyłeś trzygodzinny wykład z fizyki. Masz tylko chwilę czasu, bo zaraz masz kolejną rzecz do zrobienia. Jesteś w biegu. Jesteś też głodny. Ale nie masz czasu na pójście do lokalu. Nie chcesz kupować jakiejś suchej drożdżówki - tylko się upaprasz, a poza tym nie jest ona ani trchę sycąca. Co teraz?
Teraz możesz kupić zupę w kubku! Coś jak kawa, tylko że zupa. Rosół jest idealny na chłodniejszy dzień, albo poranek po cięższej nocy. Masz ochotę na coś ostrzejszego? Może barszcz? Albo żurek? W kubku znajdziesz nie tylko zupę, ale także inne składniki zupy. Makaron, uszka, co tylko chcesz. Możesz spokojnie zjeść łyżką podczas lub po wypiciu zupy. Ale możesz też bez, jeśli nie chcesz.
Nazwa: Zupa w Kubeł
Sprzedaż takiej zupy mogłaby się odbywać z podobnego ustrojstwa, co sprzedają kawę z roweru. Kilka garnków z podgrzewem, przygotowane wkładki, kubki, sztućce, terminal i viola. Idealną miejscówką na start wydaje się Rondo Mogilskie w Krakowie, przemiał ludzi jest tam gigantyczny.
Cena zupy powinna być bardzo niska, bo ani to skomplikowane, ani jakoś wielkoskalowe. Piątak za rosół w kubku brzmi super.
Przy okazji wpisałem w Google zupa w kubku i wyskoczyła mi firma Soup Culture, która sprzedaje zupę w jadalnych kubkach. Pomysł świetny, chociaż narzut produkcyjny duży. Z drugiej strony nie trzeba by robić fikołków z jedzeniem wkładek.
Przy okazji: w Krakowie jest mnóstwo knajp sprzedających jedzenie wege. Można obczaić. Dodam do backloga.