Szukałem właśnie informacji o otwartoźródłowej alternatywie dla Kindle Paperwhite. Znalazłem link do HackerNews, gdzie ktoś napisał:
Why would you care about violating a law nobody on earth has any chance of catching you and punishing you. If you want to give money to the author you could consider seeing if they have a way to take donation/patronage or buying a physical copy. If you don't actually need the physical copy or have room for it gift it to someone and request that they gift it when they are done with it.
Przypomniałem sobie wtedy, że dokładnie takie przemyślenie dotyczące opłacania autorów książek miałem dawno temu, gdy rozważałem, w jaki sposób osoby produkujące treści intelektualne (niefizyczne) mogą zapewnić sobie zarobkowanie w momencie, gdy wytwór ich pracy można skopiować i udostępnić zerowym kosztem. Temat oczywiście można rozszerzyć na muzykę, poezję, gry, książki, podręczniki, podkasty, audycje. Nawet całe radia.
Od kilku lat popularne stały się platformy pozwalające wspierać twórców. Co więcej, sam ostatnio zacząłem niektórych różnych twórców finansować w ten sposób.
Na bazie tych wszystkich rzeczy wyróżniłem kilka modeli finansowania, które moim zdaniem mają szansę przetrwania, a może nawet upowszechnienia się na tyle, że wyprą te "stare" modele.
1. Subskrypcje platformowe
Aktualnie płacę za Netflixa oraz Apple Music. Za relatywnie niską cenę mam dostęp do bardzo dużego zbioru utworów. Niskość tej ceny jest usprawiedliwiona o tyle, że co prawda zasoby są gigantyczne, ale moje "możliwości" konsumpcyjne są bardzo organiczone, więc spokojnie powinno wystarczyć na opłacenie każdego twórcy, z którego treści korzystam. Potencjalnym problemem jest to, że rzeczy, których chcę obejrzeć albo posłuchać, nie ma na danej platformie. Musiałbym opłacać więcej niż jedną platformę, a wtedy płaciłbym kilkukrotnie za to samo, bo prawdopodobnie 90% zbiorów między platformami pokrywa się.
2. Wsparcie cykliczne
Tutaj sprawa jest prosta. Produkt jest dostępny za darmo dla każdego, natomiast twórcy swoim "patronom" dają dostęp do dodatkowych możliwości lub nagród - newsletter, grupa na fejsie, pocztówka z wyjazdu. Dzięki czemu istnieje mechanizm finansowania w pewnym sensie niezależny od samej twórczości, osoby niezainteresowane lub nie mające możliwości wspierania, mogą to nadal robić, natomiast reszta może płacić tyle ile chce, tak długo jak chce. Ten model biznesowy radzi sobie zadziwiająco dobrze, pozwala zapłacić za coś po zapoznaniu się z jakością i tematyką, a co więcej, najczęściej nie ma reklam (oprócz autopromocji). Bardzo lubię ten model, jak już się do niego przekonałem, to w ciągu jednego miesiąca zacząłem wspierać 11 różnych twórców.
3. Subskrypcja zamknięta
Ten model kojarzy mi się najbardziej z aplikacjami mobilnymi. Za określoną kwotę dostajemy dostęp do określonej aplikacji, np. do medytacji albo listy zadań. Mam problem z tym modelem, bo o ile rozumiem potrzebę twórców do ciągłego utrzymywania serwerów, łatania błędów itp., kwota bardzo często jest nieadekwatna do wartości. Nie widzę powodu do płacenia 500 zł rocznie za aplikację do zadań, którą można zastąpić notesem albo plikiem tekstowym. Taka wygoda nie jest warta takich pieniędzy. Co więcej, uważam że model subskrypcji otwartej (patrz punkt 2) mógłby być lepszym modelem. Już nie zliczę, ile razy do pobrania aplikacji zniechęcił mnie tekst "zakupy w aplikacji".
Próbując stworzyć syntezę tych informacji, idealny model finansowania to taki, który daje konsumentowi pełną dowolność co do wysokości kwoty i częstotliwości wpłat, umożliwiając jednocześnie twórcy godne zarobki. Jak pokazuje rzeczywistość, takie modele mają prawo istnieć i przynosić sensowne przychody.
Do obczajenia: